Kolejne trzy tygodnie z hakiem minęły. Ponownie z lękiem patrzyłam na balon, bo nie wiedziałam jak przetworzyło się to, co jest w środku. W każdym bądź razie po początkowym potężnym i częstym pluskaniu – uspokoiło się i należało balon otworzyć.
Zakupiłam więc dziś cukier i zadzwoniłam do Wujka Tomka po instrukcje, z tym, że instrukcji nie było – bo najpierw musiałam otworzyć gąsior i spróbować wina. Powiedziałam więc Wujkowi, że zadzwonię ok 20. Zadzwoniłam przed 21 – Wujek stracił już nadzieję na telefon – myślał, że wypiłam już wszystko co w balonie i się upiłam Ale nie!
Obserwacje (po 4 łykach wina): wino ma kolor ciemno różowy, w smaku musujące, trochę jak szampan, cierpkie, ale da się pić, orzeźwiające.
Instrukcje od Wujka: dosypać cukru – odstawić niech pracuje, a jak nie będzie pracowało to dosypać drożdży.
Wykonanie: odlać nieco wina z balonu do garnka (wina mam ok 10,5 l), do wina w garnku wsypać 0,7 kg cukru, wymieszać aż się rozpuści, wlać z powrotem, zamknąć balon, uszczelnić woskiem i gotowe. I znów czekać. Aż przestanie pracować, czyli bąbelkować, a potem ma jeszcze trochę postać i ma się klarować i uspokajać.
Nie można od razu wina zamykać w butelkach, bo będą eksplodować, albo po prostu zrobi się szampan.
Koniec. Było najprościej ze wszystkich winnych operacji
Oczywiście już planujemy z Wujkiem z czego będziemy robić wino za rok…
_____
Po przejściu wszystkich 9 etapów zamieszczam ich spis, żeby było łatwiej
[c.d. 157/777]
Masz jakieś uwagi? Spodobał Ci się przepis? Wykorzystałaś (-eś) i wyszło? Napisz!